"Na końcu serce"






Wydawca: Biuro Literackie

 Wrocław 2007


 Na końcu serce. Wyhodowane w ciszy. Cierpliwy kamyk.
Rozpisany na słowa.  Zawsze będzie próbowało wrócić
do początku, nazwać pustoszejące miejsca
.

  Łukasz Jarosz


           Biały tydzień Łukasza Jarosza to poezja barwnych obrazów, kreślonych słowem – „ze słów, kołyszących zdań poskładana jest ścieżka” ( Kroniki ) w odcieniach czarnych – śmierć, w czerwieni – miłość, w fiolecie – utrata, żałoba. Czas białego tygodnia w tradycji katolickiej ma służyć pełnemu przeżywaniu Eucharystii, drugi tom poety zaprasza do współodczuwania kronik wydarzeń, wspomnień. Ikona dnia codziennego, taki tytuł nosi obraz Mirosława Michalskiego, który widnieje na tylnej okładce książki. Natomiast na pierwszej stronie widzimy obraz Konsumenci, tego samego autora. Podążałam więc ścieżką słów w ferii barw – Mówią, że/ suma/wszystkich kolorów/ to biel (Jan Erik Vold), „konsumowałam” wiersz za wierszem.

         Spotkałam osoby bliskie Łukaszowi: kobietę, którą kocha ( Luty, odwilż), (Nie tak, nie ja), babkę ( Biały tydzień), wujka ( Gniazda), ojca (Mgła przesuwa się pod latarniami), rodziców (Elajosom), brata (Wrzesień, wiązania) rodziców chrzestnych ( rodzice chrzestni), dziadka ( Katalog), oraz robotników, sprzątaczkę, chłopców itd. W niektórych wierszach na pierwszy plan wysuwają się historie osobiste – GniazdaPętla literatury, Luty, odwilżNie tak nie ja, Ślub.

         Forma wierszy nie jest gładka, ale połamana, z teraźniejszości przechodzi w przeszłość – Wrzesień, wiązania; Rodzice chrzestniKatalogSierpień
Pamięć. Życie stawia bohaterów w rozmaitych sytuacjach: bolesnych i tragicznych: wypadek, śmierć, choroba. Często historia jest niedopowiedziana, możemy jej się domyślić.


Pocztówka z Europy


Oboje powtarzali: nam się to nie zdarzy.
Trzymając się za ręce patrzyli, jak ścieki z farbiarni
brudzą na granatowo rzekę.
Ich córka wyszła tydzień temu, koło łóżka wciąż
leżą jej spodnie ze śladami wtartej trawy. 

Ojciec pluł obgryzionymi paznokciami,
potem wyszedł zbijać sople nad oknem sypialni.
Ona była spokojna , starannie dobierała słowa,
bezgłośnie rozłożyła talerzyki na sernik.
Rozpłakała się dopiero, gdy włączono kamerę.



Czasem sam tytuł wiersza mówi wszystko o losie podmiotu lirycznego.


Palacz zwłok


Przychodzi tu często, nad rozlewisko,
Nad którym wschodzi bure słońce.
Żylastą ręką rzuca ptakom chleb, patrzy, jak w trawie
liść rabarbaru zjadają mszyce, koty oblizują brudny gnat.
W końcu poskładał siebie, stał się częścią całości.
Rano modlił się tak długo, aż zobaczył w lustrze
swoją przeraźliwie oddaloną twarz
i płonące w niej drzewo.



Zatrzymały mnie na długo historie, ze śmiercią w tle. Jeden z najbardziej przejmujących wierszy: 



Ciało wyłowione z blasku


Zmywa ostrożnie złuszczoną skórę,
zaschnięte ślady po szwach, ziewającej ranie.
Pamięta tylko błysk, potem rurkę w nosie,
igłę przewlekającą skórę, co chwilę
kierującą swój pyszczek ku słońcu.

Ona została tam, Między wygiętym słupkiem a fotelem.
Przykryta liniejącą, cielęcą kapą.
Teraz on tęskni, choć często krzyczał,
całował ją tak, by czuła, że się mści.

Pierwszy raz na własnych nogach po operacji.
Ciało wyłowione z blasku. Staje na korytarzu,
nasłuchuje jej głosu. Lecz słyszy tylko jak
płatek wapna rozpuszcza się w szklance wody,
plomba ściera się w ustach. Jak wiatr
szarpie furtką, okiść łamie młode pędy sosen.




Odniesienia biblijne odkrywamy w wierszach Inne morzaPotopŻydowski królPodróżnicy jest najbardziej tajemniczym i intrygującym, znalazł się na płycie Lalka dla Boga Mgłowców.



        Zaskakująca jest zmysłowość, sensualność poezji, wyczulenie na konkret, detal, na świat przyrody: „w skale przebiegła żyła minerałów” (…) dziewanna na progu odstraszała myszy” (Kroniki), „ u skraju ziemniaczanego pola płonęły ogniska”, „ z łodygi łopianu ześlizguje się boża krówka” ( Wrzesień, wiązania), „Pasą się przy torach dumne bażanty” ( Katalog), „ na rąbku chustki rozklejała skrzydła mucha wyłowiona z oka” ( Panoptikum), „ w trawie liść rabarbaru zjadają mszyce” (Palacz zwłok), „ Na parapecie sczerniały obierki”(Inne morza).

        Ostatni w tomie Tanieć Świętego Wita nawiązuje formą do poezji T. Šalamuna. Pojawiają się w nim jak echo obrazy z poprzednich wierszy m.in. „Chciałem zobaczyć kulistą duszę świata” (rozpoczyna Biały tydzień). Czytelnik nie zobaczy „duszy świata”, ale zapewniam, na pewno ją poczuje, bo przecież mamy wspólną świadomość – „ból nas zmusza do pokory, nasz bóle/ mają te same źródła, są siostrami, jednym głosem w skardze,/ w spowiedzi, wspólnikami w zabójstwie. Niczym się nie różnią/ nasze zapachy, masz krew, masz mocz.”



Komentarze