Połączenia














Pionki na A4

Burza zrzuca już dawno martwe ptaki. Nigdy
nie nazywam się Zielińska, nie noszę barwnych
soczewek. Siecze deszcz w Balicach. Przy barierkach
opłacamy wstęp. Spod kół samochodów pryska
mgła i migawka z dawnej zimy – jesteśmy pasem
startowym, lądowiskiem. Toyota niby szybowiec
nie ląduje na nas. O małą chwilę. Przed następnym
przejściem wariują fale radiowe. Wracamy, niektórzy
całują ślady stóp i butów. Czytam wiadomość.

 Zakorzenione

Chciałam dojść na koniec świata. Nie przeczuwałam,
że w nietypowej pogodzie, w typowej arterii
będę świadkiem. Przy alei wyburzano Pałac Ślubów.

Ile to już lat minęło? Przechodzę z panem Nakręcaczem
i Musashim w czarnej torbie. W podziemnym przejściu,
pod okiem miasta długowłosi śpiewali - w życiu

piękne są tylko chwile
. W Gerlachu czeka zestaw łyżeczek
na kolejny ślub. Gdzieś rośnie życie i blade słońce;

srebrno, srebrno.



Między niebem a ziemią

Ojciec w tym roku często podlewał
drzewka mandżurskich brzoskwiń,
zrywał sczerwieniałe liście, kopał
tunele światła. I zabijał słowem.
Na tamtym brzegu, widzisz?

Pożółkły kartki z przystanku.
Popołudnie osnute w szarość, dreszcze.
Na parapecie i daszku z pleksi wtórował
im deszcz. I przenikliwe nasze strachy,
nasze pola widzenia. Igła w rowku płyty,
ból głowy wieczorem przypomina o śnie,
w którym spadła czuła biel, ogień na gałązkę.  


Zrosty

Jakby w te same drogi, dni i godziny – rok
zaczął się od krwi. Przyszła zima z martwą bielą.
W cygańskiej dzielnicy bruk srebrzy jak uśpiona

tafla stawu tuż za parkiem. I ten sam boss, co wiosną
siedział na krzesełku, nie grał, słuchał radia. On jeden
w mroku strąca sople z dachów. Zakręca nim, spada

do wiersza w objęciach wiatru, bez wróżby. I nic
o tym nie wie. Myśli, że śmierć bywa liryczna. Lód
kocha miasto, a miasto nie czuje kości, próbuje zasnąć.


Z niewyspania

Zdjęcie nie ma nic wspólnego z wierszem,
nie jest ilustracją myśli, tylko te ławki
– puste miejsca.

Tak bez powodu śnię burze, czy
burze mnie śnią. Wiatr przywiał
nieszczęścia (kto nie wierzy, jest głupcem).
Prawdziwe pioruny i śnieżne zawieje:

białe ptaki, białe płatki,
zacieki na ścianie,
pręgi na rękach,
białe płatki, białe ptaki.


Ośnieżenie

Zajrzyj do oczu, ucha, gardła. Pamiętam zastrzyki
z własnej krwi. Bolesna autoszczepionka.
Chucham na szybę, kreślę znaki, czerwone sople.

Ubierasz mnie. Płaszczyk, szalik i to. Wybiegamy.
Wyrywamy gawronom, krukom piórka. Wirują.

Jak dawniej lepimy bałwana, rzucamy śnieżkami.
Pochylają się cienie. Pada, przeraźliwie czarno.


Pętla

W ten popołudniowy czwartek
byliśmy punktualni. Gawrony też.
Obsiadły gałęzie wokół prosektorium.
Jedynie tło i pora roku nie były
kadrem z filmu. Zerwały się,

powiedziałeś: to nie jest śmieszne,
coś zrzuca czarne parasole,
poluje na miłość. Siódmego stycznia
wyszliśmy z samochodu,

wplątani w wir.


Głęboki sen

Zatęskniłam za wierszami jak drzewa,
bo zima boi się drzew.

Wyjście w oddech, taniec pary z ust.
Zimno, ciepło. A zimno nadal mi dokucza.
Pod trzydziestoma centymetrami śniegu skrzenie.
Mienię się cytrusowym światłem.

W górze rozkołysane paski słoniny i dwa grona jarzębin.
Słychać odgłos ratraków.

© Natalia Zalesińska "Połączenia" (2012)


Komentarze

  1. Tak więc znaleźliśmy się w nowej rzeczywistości - trochę przez zaskoczenie. Teraz trzeba się odnaleźć i wszystko na nowo poukładać. Serdecznie pozdrawiam i zapraszam do siebie.

    https://markomaniamarka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo za zaproszenie. Pozdrawiam również serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty